Mimo sprzeciwu Polski trwają prace nad dyrektywą o prawie autorskim

09-02-2019

Mimo sprzeciwu Polski i siedmiu innych krajów prezydencja rumuńska otrzymała mandat do negocjacji z Parlamentem Europejskim w sprawie dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym. Trilog rozpocznie się w najbliższym tygodniu.  

Polska zawiązała koalicję z jedenastoma innymi krajami, które również sprzeciwiały się proponowanym zapisom dyrektywy. Ostatecznie jednak część państw wycofała się ze sprzeciwu. Polska głosowała przeciwko dyrektywie w całości. Polski rząd nie akceptuje bowiem żadnych rozwiązań zmierzających do ograniczania wolności słowa w Internecie.   

Podobnie jak Polska głosowało siedem innych państw. Mimo to COREPER udzielił rumuńskiej prezydencji mandatu do trilogu.

Przyjęcie mandatu przez kraje członkowskie oznacza, że w następnym kroku mogą rozpocząć się negocjacje z Parlamentem Europejskim nad ostatecznym kształtem nowych regulacji. Inicjatywa leży teraz po stronie PE.

 

Nowa dyrektywa ma zmienić m.in. zasady publikowania i monitorowania treści w Internecie. Sprzeciw Polski budzą w szczególności dwa artykuły projektu. Chodzi o art. 13, który wprowadza obowiązek filtrowania treści pod kątem praw autorskich, oraz art. 11, dotyczący tzw. praw pokrewnych dla wydawców prasowych. Stanowisko polskiego rządu jest od początku jednoznaczne. Prawa autorskie powinny być chronione, ale nie kosztem wolności w Internecie. Polska sprzeciwia się również m.in. nadmiernie restrykcyjnemu ograniczaniu udostępniania treści. Takie rozwiązanie stawia w uprzywilejowanej pozycji międzynarodowe koncerny wydawnicze i może działać na szkodę  małych i średnich wydawców, w tym wielu polskich wydawców.

 

„Polska stoi na stanowisku, że twórcom należy się godne wynagrodzenie. Jednak mechanizmy, które mają to gwarantować nie powinny zagrażać wolności słowa. W ocenie rządu, o ile intencje wprowadzenia dyrektywy są słuszne, to sposób ich implementacji naraża nas na ryzyko ograniczania wolności słowa i stwarza niebezpieczny precedens automatycznego filtrowania treści, który może być w przyszłości wykorzystany niezgodnie z jego pierwotnym celem” – mówi wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Paweł Lewandowski. Dodaje, że teraz inicjatywa leży już wyłącznie w Parlamencie Europejskim. „Tylko europosłowie mogą jeszcze wpłynąć na ostateczny kształt dokumentu. Mam nadzieję, że będą się kierować odpowiedzialnością” – mówi Lewandowski.

 

Ostateczna wersja dyrektywy może stać się obowiązującym prawem po tym, jak zostanie poddana pod głosowanie w Parlamencie Europejskim. Następnie musi zostać zaimplementowana w poszczególnych państwach członkowskich. Proces ten może zakończyć się nawet za 2-3 lata, o ile dyrektywa zostanie przyjęta jeszcze w obecnej kadencji Parlamentu.

 



powrót